Kosztowne frycowe łódzkiego beniaminka ekstraklasy w Szczecinie
 
Niedziela, 17. lipca 2022, godz. 21:43

Wiadomo, że faworytem szczecińskiej inauguracji sezonu PKO Ekstraklasy była Pogoń, która kończyła rozgrywki dwa razy z rzędu z trzecią lokatą.  W tym sensie przegrana 1:2 zespołu, który wraca po 8 latach do grona najlepszych nie jest niespodzianką.

Natomiast powrót widzewiaków do Łodzi bez punktu jest wpadką. Dlaczego? Otóż oglądałem przez wiele lat mecze portowców i nie pamiętam, by byli tak słabi. Wywalczenie co najmniej remisu w niedzielnym spotkaniu było obowiązkiem gości. Portowcy nie mieli przewagi w żadnym poważnym elemencie gry, z wyjątkiem zdobytych bramek. 

Widzew rozpoczął spotkanie z dwoma piłkarzami pozyskanymi tego lata: obrońcami Bożidarem Czorbadżijskim i Mateuszem Żyro. Rodzajem zaskoczenia było wystawienie w wyjściowej jedenastce dwóch zawodników, którzy długo nie trenowali, czyli Marka Hanouska oraz Juliusza Letniowskiego. Obaj udowodnili, że była to słuszna decyzja, a zwłaszcza ten drugi był widoczny i kreował nieszablonowymi prostopadłymi wiele groźnych ataków.

Łodzianie byli dobrze zorganizowani w defensywie i początkowo zadziwiająco łatwo rozbijali akcje ofensywne wyraźnie zaskoczonych gospodarzy. Na dobrą sprawę bramkarz gości do 27 minuty nie miał strzału. Kiedy w 19 minucie po klasycznym kontrataku Widzew zdobył prowadzenie zrobiło się jeszcze ciekawiej. Szybki rajd prawym skrzydłem Ernesta Terpiłowskiego zakończył się dokładnym płaskim podaniem do Bartłomieja Pawłowskiego, który wykorzystał lukę między dwoma obrońcami i z bliska pokonał Stipicę.

Ten cios portowcy odczuli i wydawało się, że do przerwy goście utrzymają prowadzenie. Ostrzeżeniem był tylko strzał z daleka Damiana Dąbrowskiego, kiedy Ravas sparował uderzenie. Piłka po strzale głową Luki Zahovicia skozłowała i uderzyła w słupek. W ostatniej minucie pierwszej połowy ten najskuteczniejszy strzelec Pogoni wykorzystał zagapienie obrońców i zamienił asystę z prawej Mariusza Fornalczyka w wyrównującego gola. Brak koncentracji w takiej fazie meczu brutalnie przypomniało, kto jest beniaminkiem.

Drugim wyróżniającym się zawodnikiem Pogoni był Dante Stipica. Udowodnił, że nie przypadkiem był uznany w dwóch minionych sezonach najlepszym bramkarzem ekstraklasy. Jego brawurowe interwencje w sytuacji sam na sam z Pawłowskim w 55 i 58 minucie uniemożliwiły ponowne zdobycie prowadzenia przez łodzian.

Widząc co się dzieje, debiutujący w polskiej ekstraklasie trener gospodarzy Szwed Jens Gustafsson dokonał zmian, które zadecydowały o wygranej Pogoni. Reprezentant Armenii Wahan Biczachczjan potrzebował tylko kwadransa, by wykorzystać swoją główną broń, czyli strzał zza szesnastki lewą nogą. Zrobił to podobnie jak wiosną, gdy był dublerem z meczach z Piastem i Zagłębiem. Więc o zaskoczeniu nie może być mowy.

Dopiero objęcie prowadzenia przez gospodarzy sprawiło, że korekt składu dokonał trener Janusz Niedźwiedź, który także debiutował jako szkoleniowiec w ekstraklasie.

Dublerzy starali się, ale niekorzystna ewolucja wyniku zrobiła swoje. Łodzianie nerwowowo próbowali wyrównać, ale portowcy umiejętnie „kradli czas” i wynik się nie zmienił. Szanse debiutu w Widzewie otrzymali kolejni piłkarze: Juljan Shehu, Jordi Sanchez oraz Jakub Sypek. Niestety w przegranym meczu.
 
Pogoń Szczecin – Widzew 2:1 (1:1)

Gole: Luka Zahović 45, Wahan Biczachczjan 71 – Bartłomiej Pawłowski 19 min.

Pogoń: Stipica – Bartkowski, Zech, Malec, Mata – Fornalczyk (55, Kucharczyk), Dąbrowski, Drygas (55, Almqvist),  Kowalczyk (55, Biczachczjan), Grosicki (63, Carlos Silva) – Zahović (82, Stolarski)

Widzew: Ravas – Stępiński, Czorbadżijski, Żyro – Danielak, Hanousek (72, Shehu), Kun, Nunes (88, Kreuzriegler) – Terpiłowski (78, Sypek), Letniowski (72, Sanchez) – Pawłowski (78, Hansen)

Żółte kartki: Malec – Kun, Żyro.

Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław).

Widzów: 9 339.

Bogusław Kukuć