Lider odczarował stadion, choć przegrywał 0:2
 
Niedziela, 21. czerwca 2020, godz. 22:51

Ostatni mecz 27. kolejki II ligi, w którym Widzew podejmował rezerwy Lecha, przyniósł niesamowity ładunek emocji. Niby wszystko skończyło się zgodnie z oczekiwaniami, bo lider wygrał z beniaminkiem, umacniając się na pierwszym miejscu. Lecz zapewne nawet goście nie przewidywali, że po pół godzinie będą prowadzili 2:0. Pachniało wręcz trzecią z rzędu porażką gospodarzy w roli gospodarzy. Zanosiło się, że w tym roku stadion przy Piłsudskiego „odczarują” najwcześniej w lipcu. 

W tym sezonie podobnie zły początek faworyci odnotowali także w Łodzi w sierpniowym meczu z Łęczną oraz już w czerwcu ze Skrą. Także wtedy goście prowadzili 2:0. W pierwszym przypadku łodzianie uratowali punkt remisując 2:2, w drugim tylko zmniejszając przegraną 1:2. Teraz zdołali wygrać 3:2. Optymiści stwierdzą: jest postęp! Nie należę do tej grupy bijących brawo. 
Początek meczu w wykonaniu ekipy RTS był bowiem skandaliczny.

Pierwsze wyjście poznaniaków poza własną połowę zakończyło się kornerem, po którym sędzia podyktował karnego za faul Daniela Tanżyny. Jedenastkę wykorzystał Paweł Tomczyk. 20 minut później, po nonszalanckiej stracie piłki przez Mateusza Możdżenia środku boiska, także Tomczyk zakończył kontratak golem do bliska do pustej bramki. Znając końcowy rezultat, można o takim koszmarnym początku zapomnieć. Ale nie radzę, gdyż jest to w łódzkich spotkaniach 2020 irytująca reguła. W każdym z czterech meczów Widzew stracił po dwa gole!!! To zdumiewająca regularność symbolizująca nieporadność bloku defensywnego.

Sposób, w jaki odrobił te straty z nawiązką, był wyjątkowo efektowny. Tanżyna odkupił winy. Nie załamał się pechowymi główkami i w doliczonym czasie pierwszej połowy zdobył także głową kontaktową bramkę. Świetną zmianę dał Chris Mandiangu (na zdjęciu chwilę po strzeleniu gola), zdobywając wyrównanie dobijając lewą nogą własny strzał. Ten sam piłkarz przesądził o wygranej 2:1 z beniaminkiem we Wronkach. Wynik ustalił Marcin Robak,  wykorzystują perfekcyjnym technicznie strzałem podanie Możdżenia.

Jak widać, wyniki głównych konkurentów w wyścigu o I ligę oraz serial 12 z rzędu meczów bez porażki poznaniaków, podziałały na Widzew mobilizująco. Mieli wygrać po raz pierwszy w tym roku w Łodzi i zakończyć dobrą passę rezerw Kolejorza. Te cele lidera zostały osiągnięte. Szkoda, że po tak nerwowym i stresującym meczu, po którym wykluczenia kartkowe eliminują Robaka oraz Kordasa z kolejnego meczu w Polkowicach. Duży wpływ na zdobycie kompletu punktów miał gorący doping ponad 4-tysięcznej widowni.

Widzew – Lech II Poznań 3:2 (1:2) 

Gole: Daniel Tanżyna 45, Chris Mandiangu 57, Marcin Robak 61 – Paweł Tomczyk 10 karny, 30 min. 

Widzew: Pawłowski – Kosakiewicz, Wołąkiewicz, Tanżyna, Kordas – Poczobut, Możdżeń – Gutowski, Radwański (85, Rudol), Ojamaa (20, Mandiangu) – Robak.

Lech II: Szymański – Tupaj, Wojtkowiak, Dejewski, Niewiadomski – Skóraś, Skrzypczak, Marciniak (65, Bartkowiak), Letniowski, Tomasz Kaczmarek (75, Arkadiusz Kaczmarek) – Tomczyk (72, Sobol). 

Żółte kartki: Tanżyna, Ojamaa, Robak, Kordas –Szymański, Skrzypczak, T. Kaczmarek, Wojtkowiak. 
Sędziował: Sebastian Tarnowski (Wrocław).
Widzów: 4410.

Bogusław Kukuć