Niesatysfakcjonujące występy debiutantów
Środa, 4. marca 2020, godz. 12:41
Po remisie Widzewa z Olimpią Elbląg trudno szukać wielu pozytywów. Drużyna zaprezentowała się przeciętnie, a licznie zgromadzonych kibiców w Sercu Łodzi irytowała niewielka dynamika akcji czerwono-biało-czerwonych. Przeciętnie zaprezentowali się również debiutanci w zespole Widzewa, czyli Henrik Ojamaa i Hubert Wołąkiewicz.
Na początek przytoczmy oceny, które przyznał nowym zawodnikom Bogusław Kukuć, dziennikarz i wieloletni obserwator poczynanań zawodników RTS:
Henrik Ojamaa - 2. Po zaliczeniu trzech przegranych sparingów zadebiutował w Widzewie. Reprezentant Estonii przypomina sylwetką i sposobem gry Darvydasa Sernasa. Wiosną 2009 roku Litwin też zaczynał przygodę z Widzewem bez goli, ale w następnym sezonie w I lidze zdobył 13 bramek i świetnie współpracując z Robakiem pomógł łodzianom wrócić do ekstraklasy. Może teraz Estończyk skopiuje te wyczyny.
Hubert Wołąkiewicz - 2. Lista byłych mistrzów Polski w aktualnym zespole Widzewa powiększyła się do trzech piłkarzy. Zresztą z Możdżeniem grali razem w silnym ongiś Lechu. Miał zastąpić pauzującego za kartki Daniela Tanżynę. Brak lidera obrony RTS był widoczny zwłaszcza w przedostatniej minucie w tłoku na przedpolu gospodarzy. Cena za brak zdecydowania łodzian była wyjątkowo słona.
Noty okazały się surowe, ale trudno się dziwić, bo od piłkarzy z takim doświadczeniem, mających na koncie tytuły mistrzowskie, można oczekiwać podniesienia poziomu rywalizacji i kultury gry. W przypadku Wołąkiewicza można przyjąć pewną taryfę ulgową, gdyż do zespołu dołączył w piątek i miał niewiele czasu na zgranie z kolegami, co w przypadku tworzenia bloku defensywnego jest dosyć istotne. W kilku sytuacjach było widać brak ogrania.
Inaczej sprawa ma się z Estończykiem, który miał naprawić widzewskie bolączki na prawym skrzydle. Boczny pomocnik stoczył niewiele pojedynków "1 na 1", a wygrał ich jeszcze mniej, w efekcie czego nie zdobywał przestrzeni na swojej stronie boiska.
Dodatkowo mocno szwankowała współpraca pomiędzy Henrikiem a Łukaszem Kosakiewiczem. Zawodnicy sprawiali wrażenie, jakby dublowali się na jednej pozycji i nie potrafili kombinacyjnie rozmontować obrony przeciwników. Udało się to dopiero po wejściu na murawę Christophera Mandiangu, który uruchomił wbiegającego w pole karne "Kosę". Prawy obrońca wykorzystał okazje i skutecznie dośrodkował piłkę wprost na nogę Marcina Robaka.
Na pewno nie można odmówić Ojamie chęci do walki i zaangażowania, które wielokrotnie w niedzielę pokazywał. Wydaje się, że brak wykorzystanego potencjału mógł wynikać ze słabszej dyspozycji wspomnianego Kosakiewicza, który w meczu z Olimpią rozegrał jedno z najsłabszych spotkań w czerwono-biało-czerwonych barwach.
Surowo nie oceniał też debiutanów trener Marcin Kaczmarek, świadomy przeciętnej postawy całej drużyny. Szkoleniowiec, debiutanci oraz cały zespół mają przed sobą mikrocykl, mający na celu przygotowanie od kolejnego, jeszcze trudniejszego starcia przeciwko Górnikowi Łęczna. Ewentualna przegrana spowoduje, że Widzew zostanie strącony z pozycji lidera, dlatego łodzianie nie mają marginesu na potknięcię w tym spotkaniu.
Jakub Dyktyński
Copyright © 1998 - 2009 "Widzewiak". All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.