Moc odradzania widzewskim DNA
 
Wtorek, 3. marca 2020, godz. 08:39

Ostatnio na portalu Widzewiak.pl przypomniałem najważniejsze, trudne do skopiowania sukcesy Widzewa i zdobycie przez łodzian legendarnej popularności w ostatnim ćwierćwieczu XX wieku.

Ponieważ rosną nowe pokolenia fanów tego klubu, co potwierdza imponujący kolejny krajowy rekord sprzedanych karnetów (16 401!), zamierzam w każdą środę przybliżać sylwetki z Jedenastki Stulecia wybranej przez widzewskich kibiców. Ze zrozumiałych względów większość obecnej publiczności nie widziała w akcji tych idoli, bo grali oni w czerwono-biało-czerwonych barwach czasem 40 lat temu. 

Jak można zauważyć, żaden z tych wspaniałych piłkarzy nie występował w Widzewie w XXI wieku. We wszystkim trzeba jednak starać się dostrzegać pozytywy. Proponuję zatem spojrzeć na to minione „słabsze” dwudziestolecie z nutką optymizmu.

Chcę mocno podkreślić, że mimo poważnych wpadek i wręcz egzystencjalnych problemów, Widzew poza ekstraklasą nie grał na jednym poziomie rozgrywek dłużej niż dwa sezony!

Po degradacji w 2004 roku właściwie drużyny już nie było. Wody w szatni też brakowało, a kosiarki na stadionie przy al.Piłsudskiego zastąpiono kozami. A jednak widzewska brać się zmobilizowała i po dwóch latach klub wrócił na najwyższy szczebel ligowej rywalizacji.

W 2008 roku, po ostrym kryzysie sportowym, łodzianie zamiast realizacji planów Sylwestra Cacka podbijania piłkarskiej Europy, znów spadli. Grali na zapleczu ekstraklasy dwa sezony i 100-lecie klubu można było przy dźwiękach Orkiestry Genewskiej uświetnić powrotem do grona najlepszych drużyn.

W 2014 roku rażące błędy w zarządzaniu klubem znów ukarane zostały degradacją. W I lidze klub z Piłsudskiego był uwikłany w postępowania układowe i miał problemy z uzyskaniem licencji. Dodatkowe kłopoty mieli też rywale, bo nie przyjeżdżali na mecze do Łodzi, a musieli szukać na mapie, gdzie leży Byczyna. Dwóch spotkań (z Sandecją i w Lubinie z Zagłębiem) Widzew nawet nie rozegrał oddając walkowery, co pokazuje obraz zgliszcz. Na komorniczej licytacji można było nabyć elegancki zegarek właściciela i sponsora. Groźba likwidacji legendarnego klubu nikogo nie zaskoczyła.

Reaktywacja w 2015 roku była „odrodzeniem jak Feniks z popiołów”. W pierwszym sezonie 2015/2016 Widzew pod wodzą prezesa Marcina Ferdzyna grał mecze łódzkiej okręgówki jako gospodarz na boisku SMS w Łodzi i wszedł do III ligi. Po dwóch latach w 2018 roku, już za rządów prezesa Przemysława Klementowskiego, RTS został drugoligowcem. Grano już wtedy na nowym stadionie przy al. Piłsudskiego, a łodzianie przed każdą rundą poprawiali krajowe rekordy zakupionych karnetów, wzbudzając zazdrość nawet drużyn ekstraklasy. Od lata 2019 prezesem klubu jest Martyna Pajączek, a drużyna trenowana przez Marcina Kaczmarka zimowała jako lider II ligi.

Ten mocny cocktail smutnych i radosnych widzewskich wydarzeń minionego 20-lecia ma jeden pozytywny i optymistyczny aspekt.  Widzew zawsze potrafił się odrodzić, a do tego wchodził na wyższy szczebel rozgrywek zawsze zajmując pierwsze miejsce.

Tak było w pierwszej lidze w 2006 i 2010 roku, w czwartej lidze w 2016 roku, w trzeciej lidze w 2018 roku. Teraz wypada zrealizować tę zasadę w w drugiej lidze w 2020 roku. Czyli uczcić 110-lecie klubu wejściem na zaplecze ekstraklasy z pierwszej lokaty, bez kombinacji z barażami, licencjami i podobnymi cudami. Tysiące niesamowitych kibiców wierzy, że to nastąpi. Ja także.

Bogusław Kukuć