Bogusław Kukuć ocenia po meczu z Olimpią w Łodzi
 
Poniedziałek, 2. marca 2020, godz. 07:45

Tegoroczne wznowienie rozgrywek II ligi przebiegało pod znakiem 6 zwycięstw gospodarzy, którzy strzelili gościom aż 26 goli. Największą niespodzianką był fakt, że wśród trójki nieudaczników, którzy nie potrafili u siebie wygrać, był także lider tabeli, choć mecz Widzewa w Łodzi obserwowało 16 095 widzów.

Łodzianie remisując 2:2 z Olimpią Elbląg nie stracili pierwszej lokaty tylko dlatego, że nie potrafiły zwyciężyć także dwa kluby, które zimowały na drugim i trzecim miejscu. Drużyna trenera Marcina Kaczmarka, która znała ich sobotnie wyniki, mocno rozczarowała. Jak widać pretendenci do miejsc barażowych nie są gorsi od mających aspiracje do mistrzostwa i wicemistrzostwa trzeciego szczebla rozgrywek. Dla gości z Elbląga był to trzeci z rzędu ligowy remis z Widzewem. Nazywanie tego przypadkiem jest błędem.

Wojciech Pawłowski – 2. Z 15 dotąd rozegranych meczów, aż w siedmiu zachował czyste konto. Pierwsze tegoroczne spotkanie było chyba jego najsłabszym występem w Widzewie. W niedzielę do przerwy się nudził, bo  sporadyczne strzały rywali mijały bramkę gospodarzy.  Pierwszy gol gości niepilnowanego w polu karnym stopera Kamila Wengera był jakby kopią strzału Igora Lewczuka, decydującego o wygranej 3:2 Legii w Łodzi w meczu Pucharu Polski. Przy drugiej bramce daleki wybieg z bramki Pawłowskiego tylko ułatwił gościom zdobycie punktu.

Łukasz Kosakiewicz – 2. Kiedy defensywa gra pierwszy raz w tym zestawieniu, to powinno się wymagać szczególnej koncentracji defensorów na uważnej grze obronnej i asekuracji. Tymczasem Kosakiewicz hasał sobie jakby o tym zapomniał. Także kornery i wolne Łukasza były tylko wprowadzeniem piłki do gry. Przed notą „jeden” uratowała go asysta przy golu Robaka, kiedy zakończył akcję prawą stroną płaskim podaniem z prawej sprzed linii końcowej.
  
Sebastian Rudol – 3. Grał najpewniej z obrońców, ale jak widać to nie wystarczyło. Akcja, po której Michał Kiełtyka ustalił wynik spotkania, była symbolem nieporadności łódzkiej formacji, serialu błędów całej defensywy. „Dobra drużyna powinna utrzymać to prowadzenie. Nie wiem skąd się wziął chaos całego zespołu w drugiej połowie” – tak po meczu ocenił swoją drużynę trener Marcin Kaczmarek.

Hubert Wołąkiewicz – 2. Lista byłych mistrzów Polski w aktualnym zespole Widzewa powiększyła się do trzech piłkarzy. Zresztą z Możdżeniem grali razem w silnym ongiś Lechu. Miał zastąpić pauzującego za kartki Daniela Tanżynę. Brak lidera obrony RTS był widoczny zwłaszcza w przedostatniej minucie w tłoku na przedpolu gospodarzy. Cena za brak zdecydowania łodzian była wyjątkowo słona.
   
Marcel Pięczek – 3. Z atakami byłego widzewiaka Michała Millera ten młodzieżowiec radził sobie przyzwoicie. W końcówce gospodarze nie docenili desperacji rywali i dali sobie odebrać zwycięstwo. Największą winę za to ponosi defensywa i o wyższych notach także tego młodzieżowca nie może być mowy.  
 
Henrik Ojamaa – 2. Po zaliczeniu trzech przegranych sparingów zadebiutował w Widzewie. Reprezentant Estonii przypomina sylwetką i sposobem gry Darvydasa Sarnasa. Wiosną 2009 roku Litwin też zaczynał przygodę z Widzewem bez goli, ale w następnym sezonie w I lidze zdobył 13 bramek i świetnie współpracując z Robakiem pomógł łodzianom wrócić do ekstraklasy. Może teraz Estończyk skopiuje te wyczyny.
      
Bartłomiej Poczobut – 2. Trener łodzian dokonał tylko dwóch zmian w składzie w trakcie niedzielnego meczu. Nie dziwię się, że jednym ze schodzących był Poczobut, którego jesienią oglądaliśmy w znacznie lepszej dyspozycji. Tym razem nie ”czyścił przedpola” przed stoperami, co dotąd było regułą.
   
Mateusz Możdżeń – 2. W przypadku przydzielenia Radwańskiemu więcej zadań ofensywnych (jako współpracującego z Robakiem) rolę kreatora gry drugiej linii powinien przejąć Możdżeń. Tak się nie dzieje. Początkowo tłumaczono to brakiem letnich przygotowań. Teraz już ma za sobą dwa obozy i zna dobrze kolegów. A jednak był zbyt mało widoczny. 

Konrad Gutowski – 2. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ten skrajny pomocnik w formie jaką obecnie demonstruje, straci miejsce w składzie, jeśli przestanie być młodzieżowcem. Cały czas wierzę, że się przełamie i jednak zadebiutuje w ekstraklasie jako widzewiak. 
  
Adam Radwański – 4. Przed przerwą był klasą dla siebie i zanosiło się, że otrzyma najwyższą ocenę. Perfekcyjny był sposób, w jaki wykorzystał prostopadłe podanie Robaka i błąd rywali. W trzech z czterech z rzędu meczach Adam strzelił gola na 1:0 dla łodzian. Przez kilka minut musiał sprawdzać czy nie ma złamanego nosa, choć nie uprawia boksu, a piłkę nożną.
    
Marcin Robak – 4. Informacja o sobotnich 3 bramkach Michała Bednarskiego z Polkowic zrobiła wrażenie na liderze strzelców. Kapitan łodzian zaliczył asystę przy trafieniu Radwańskiego, a po przerwie zapewnił ponowne prowadzenie gospodarzom. Robak strzelił gole w obu meczach z Olimpią. Strach pomyśleć, co by było bez tego napastnika. Dlatego jego trzecia żółta karta zaczyna straszyć sympatyków RTS.
 
Christopher Mandiangu – 1.  Liczyłem, że po wejściu postara się, by po jego golu wykonywano „kołyskę”, na cześć narodzin jego syna Amari Isaaca. Niestety. Zawiódł, podobnie jak większość kolegów. Przez ostatnie 20 minut kibice trzymali się za głowy, po tym, co oglądali. 

Rafał Wolszyński – niesklasyfikowany. Grał zbyt krótko. Inna sprawa, że czasem trener wpuszczał tego zawodnika jeszcze później, a mimo tego Rafał potrafił zmieniać losy meczu np. w Boguchwale ze Stalówką.

Bogusław Kukuć