
Kwiatkowski: "Jedziemy nie na mecz III ligi, ale na derby Łodzi"
Wtorek, 16. maja 2017, godz. 08:32

Sędzią środowych derbów będzie uznany arbiter z ekstraklasy.
Maciej Nowocień: W weekend sędziował pan mecz ekstraklasy, a w środę czeka pana praca trzy poziomy rozgrywkowe niżej. Dlaczego?
Tomasz Kwiatkowski: - Nie przyjeżdżam na trzecioligowy mecz, ale na derby Łodzi. To dla mnie superokazja.
- Ale ostatni raz prowadził pan mecz na tym szczeblu dziewięć lat temu.
- To nie ma znaczenia. Jest to wyróżnienie, bo mecz będzie specjalny. Nikogo nie trzeba będzie na niego specjalnie motywować. Przyznam, że mimo faktu, że jesteśmy profesjonalistami, to są mecze, na które musimy się trochę zmobilizować. Tutaj będzie inaczej. Delikatnie powiem, że czuję się zaszczycony.
- Czyli jeśli było zdziwienie, to na plus?
- Oczywiście, że tak. To zawsze przyjemność. Będzie pełny stadion, więc zdecydowanie na plus.
- Derby Łodzi będą trudnym meczem do sędziowania?
- Myślę, że tak, przynajmniej na taki się szykuję. Ale jako profesjonaliści musimy być przygotowani na każde zawody. Jeśli miałbym coś przewidywać, to łatwo na pewno nie będzie.
- Ma pan jednak przetarcie w meczach o takiej randze.
- Derby nie są mi obce, bo dwukrotnie sędziowałem w Krakowie, raz na Śląsku. Byłem też arbitrem dość krwawych derbów Trójmiasta. Mam nadzieję, że zdobyte doświadczenie pozwoli mi uspokoić atmosferę przed czy w trakcie meczu.
- W III lidze jest dużo mniejsza kultura gry.
- Zdecydowanie tak. Dlatego trudno jest "wejść" w głowy zawodników, dowiedzieć się czego oczekują. Ale kiedyś sędziowałem mecze w III lidze i tam też były trudne spotkania. Nie powinno być problemu. Trzeba się przestawić i jeśli piłkarze do tego zmuszą, wyciągać kartki. Muszę złapać jakiś kontakt z zawodnikami, a wspólnymi siłami damy radę.
- Zasłynął pan nagraniem ze wspomnianych derbów Krakowa, w których wręcz dyskutuje pan z zawodnikami. To pomaga?
- Lubię podyskutować z piłkarzami. Zakładam, że to emocjonalni ludzie, bo wkładają w to całe serce. Jako sędziowie czasami musimy to stłumić, czasem być psychologami. Najważniejsze, żeby to wszystko miało granice przyzwoitości: gdy zawodnik okaże jakąś słabość w pewnym momencie, to za chwilę się opamięta. Sędzia jest od tego, by ukierunkować go na tę dobrą drogę. Kontakt z zawodnikami jest bardzo ważny. Na pewnym poziomie sędziowie podejmują podobne decyzje, ale jedni rozmawiają z piłkarzami więcej, drudzy mniej. Ja zdecydowanie preferuję złapać kontakt z zawodnikami. To wspólne widowisko i wszyscy chcemy, żeby to wypadło jak najlepiej. Zawodnicy muszą grać jak najlepiej w piłkę, a my jak najlepiej sędziować.
- Zna pan piłkarzy z ekstraklasy. A jak jest z zawodnikami Widzewa i ŁKS?
- Po prostu sędziuję mecze w ekstraklasie, więc siłą rzeczy poznaję tych ludzi. To nie są jednak relacje koleżeńskie, ale takie, jak z pracy. Znamy się z boiska, spotykamy się co kilka tygodni, więc trudno, żebyśmy przechodzili obok siebie milcząc. Ja zawsze zagaduję i myślę, że dzięki temu zostaje nawiązana odpowiednia więź z zawodnikami. W aspekcie "poznania" nie potrzebuję dużo czasu, ale ważne jest, żeby poczytać o zawodnikach, obejrzeć kilka meczów w ich wykonaniu. Dlatego czeka mnie jeszcze trochę przedmeczowej pracy.
- W derbach może być gorąco na boisku...
- Tak pan czuje?
- Od kilku dni w Łodzi o niczym innym się nie mówi. Już podczas meczu z rezerwami Legii Warszawa była mała awanturka.
- Też już trochę podpytywałem kolegów, rozmawiałem m.in. z sędzią poprzednich derbów. Jeśli chodzi o atmosferę, to jestem już w nią wprowadzony. Nawet asystentom wysłałem maila, żebyśmy mentalnie byli gotowi. Bo nie jedziemy na mecz III ligi, ale na derby Łodzi. Jesteśmy przygotowani na najgorsze, ale w aspekcie sportowym. Wiadomo, że będą emocje i trzeba się z tym liczyć.
- Myśli pan, że piłkarze będą mieli większy respekt przed uznanym sędzią z ekstraklasy?
- Myślę, że przede wszystkim będą mieli respekt wobec siebie. Stawka tego meczu jest ogromna, bo przecież to w zasadzie spotkanie o awans do II ligi. Dobrze byłoby, żeby skoncentrowali się na grze. A czy sędziuje arbiter z ekstraklasy czy ktoś inny, to każdy przyjeżdża na stadion, żeby wykonać swoją pracę jak najlepiej. Respekt? Przy takim meczu chyba niewielu piłkarzy zwróci na to uwagę. Mam nadzieję, że moje doświadczenie i podejście sprawią, że skupią się na piłce, a nie sędziowaniu. Postaramy się wykonać swoją pracę jak najlepiej.
- Widzę, że wie pan, co słychać w III lidze z udziałem Widzewa i ŁKS.
- Oczywiście, że tak. To kwestia przygotowania. To nie tak, że przez tydzień jesteśmy w stanie obejrzeć po pięć meczów z każdej z drużyn. Rozmawiamy z kolegami, próbujemy się czegoś dowiedzieć, kto jest troublemakerem, na kogo zwrócić uwagę. To jest normalne. Odkąd Widzew ma nowy stadion, przychodzi na niego po 18 tys. osób, a wszyscy zaczęli śledzić te wyniki. Wspólnie z innymi sędziami pomagamy sobie, żeby być jak najlepiej przygotowanym do tych zawodów. I mam nadzieję, że tak będzie.
Maciej Nowocień
Copyright © 1998 - 2009 "Widzewiak". All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.