
Oceniamy jesień Widzewa - obrońcy
Wtorek, 24. grudnia 2013, godz. 10:00

Wprawdzie ostatnio modne jest stwierdzenie, że za wyniki odpowiada cała drużyna, ale naszym zdaniem to znakomita furtka do zamazywania odpowiedzialności. Nie da się bowiem ukryć, że w futbolu za stracone gole odpowiadają przede wszystkim bramkarz i defensywa. Dla przykładu, niepowodzenia reprezentacji Polski w ostatnich latach wynikają przede wszystkim z fatalnej gry obrońców, braku stabilizacji składu i formy tej formacji. Klasowe zespoły są budowane "od tyłu" czyli od obrony, a ich obrońcy grają "na pamięć", także z bramkarzem. W naszej kadrze nawet w kluczowych spotkaniach defensywy występowały często pierwszy raz w takim zestawieniu.
Wystaw widzewiakom noty za rundę jesienną sezonu 2013/2014 »
Złośliwi mogą sugerować, że w tym sensie Widzew kopiował reprezentację. Dlatego Maciej Mielcarz nie ma co się obrażać za częste jedynki w tym sezonie. Bez poprawy gry całej defensywy, widzewiacy nie mają co marzyć o wydostaniu się spod spadkowej kreski. 40 goli straconych (o dwa mniej, niż w całym poprzednim sezonie, który był jednym z najgorszych w historii Widzewa) świadczy o dramatycznej słabości łódzkiej obrony. Cracovia, kolejna drużyna ekstraklasy ze słabą defensywą, straciła pół tuzina bramek mniej. Nawet przedostatnie w tabeli Podbeskidzie potrafiło aż w siedmiu meczach zachować czyste konto. Widzew dokonał tej sztuki w jednym spotkaniu (ze Śląskiem w Łodzi).
Dlaczego tak się źle działo w klubie, w którym filarami defensywy w przeszłości byli tacy znani piłkarze, jak: Paweł Janas, Władysław Żmuda, Roman Wójcicki, Marek Dziuba, Tomasz Łapiński, Marek Bajor, Daniel Bogusz, Kazimierz Przybyś, Andrzej Grębosz, Jerzy Wijas czy Rafał Siadaczka? Nie pamiętamy żeby w okresie przygotowawczym oraz w początkowych meczach w Widzewie były kiedykolwiek takie perturbacje z formacją obronną, jak w tym roku. Względy oszczędnościowe zadecydowały, że latem klub wywierał presję na transfery najbardziej doświadczonych, ale i najdroższych obrońców. Najwcześniej odszedł do Legii Łukasz Broź, ale np. odejście po 4 meczach Thomasa Phibela do Amkaru Perm poprzedziło szereg kuriozalnych wydarzeń, które miały wręcz komediowy wydźwięk, gdy ten nie biorący udziału w przygotowaniach stoper strzelił gola samobójczego prawie z połowy boiska w meczu z Górnikiem w Łodzi. Trener Radosław Mroczkowski miał związane ręce w tworzeniu nowej formacji limitem zarobków nowych zawodników. Mecze pierwszej i drugiej kolejki rozpoczynały zupełnie inne czwórki obrońców. Aż trzech obrońców zakończyło sezon z jednym występem (zmuszany do odejścia, a później przesunięty do rezerw Tunezyjczyk Hachem Abbes, kontuzjowany Michał Płotka i debiutant Karol Tomczyk).
Nadzieję na poważne wzmocnienie obrony dały dwa transfery. W 6. kolejce zadebiutowali Haitańczyk Kevin Lafrance i Hiszpan Jonathan Perez. Ten pierwszy trafiał nawet do Jedenastki Kolejki i wydawało się luka po Phibelu będzie zatuszowana. Mimo zdobycia dwóch bramek, Lafrance po 10 występach został przesunięty do rezerw przez trenera Rafała Pawlaka. To chyba zbyt surowa reakcja za kuriozalny serial pechowych samobójów, z których ten z Bydgoszczy jest mocno dyskusyjny. Perez zaliczył 13 spotkań, bo dwa razy pauzował z powodu czerwonej kartki i 4 żółtych, a w ostatnim meczu z Jagą jego występ uniemożliwiła kontuzja. Z kolejnym obcokrajowcem Widzew już się rozstał. Na reprezentanta Armenii Lewona Hajrepetiana, znającego język polski, Mroczkowski stawiał. Pawlak dał mu tylko jedną szansę, ale w Krakowie z Wisłą zagrał rzeczywiście źle. Ormianin zaliczył 9 występów i łodzianie znów musieli łatać lukę na lewej obronie. Występował na tej pozycji głównie Jakub Bartkowski, który rozegrał w tym sezonie 13 meczów. Byłoby więcej, gdyby nie chamski faul Łukasza Madeja w meczu w Zabrzu, po którym Kuba musi leczyć kontuzję. Także 13 meczów grał najmłodszy w tej formacji Patryk Stępiński. 18-letni prawy obrońca robił postępy, lecz końcówkę rundy, począwszy od słabego meczu w Bydgoszczy miał już znacznie gorszą.
Problemem widzewskiej defensywy było też 6 czerwonych kartek. Dwie z nich ujrzał Rafał Augustyniak (w Poznaniu już w 3. minucie usunął go z boiska sędzia Tomasz Wajda). Mimo to, 20-letni debiutant potwierdził, że warto na niego stawiać. Rozegrał 9 spotkań, w tym trzy zwycięskie. W sześciu meczach wystąpił 21-letni Piotr Mroziński, który powrócił do RTS po wypożyczeniu. Wymienioną jedenastkę obrońców wspierali w kilku meczach pomocnicy: rutynowany Marcin Kaczmarek na lewej obronie oraz zaledwie 19-letni Krystian Nowak, który w końcówce sezonu udowodnił, że może być solidnym stoperem.
Mankamentem defensywy Widzewa był brak stabilizacji składu, arcyważnej w tej formacji. Nie wykształtował się przywódca obrony (w tej roli spełniał się ostatnio w Widzewie chyba tylko Jarek Bieniuk). Bardzo źle wyglądała współpraca obrońców łódzkich z bramkarzem. Kosztowne są zwłaszcza zagapienia w końcówkach spotkań. Okolicznością usprawiedliwiającą te poważne mankamenty jest fakt, że nie ma chyba w Europie obrony z przeciętną wieku 20 lat (Stępiński, Augustyniak, Nowak, Bartkowski czy Mroziński). Doświadczenia w prowadzeniu zespołu na tym szczeblu nie ma też trener Rafał Pawlak.
Bogusław Kukuć
Copyright © 1998 - 2009 "Widzewiak". All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.