P. Młynarczyk: "Jeśli klub spadnie z ekstraklasy, to nie wiem, jaki będzie jego los"
 
Poniedziałek, 23. grudnia 2013, godz. 20:51

Za Widzewem trudny rok. Drużyna grała poniżej oczekiwań kibiców, a do tego dużo mówiło się o sprawach pozasportowych, takich, jak układ sądowy z wierzycielami. W trakcie roku klub stracił wieloletniego sponsora strategicznego, ale pozyskał nowego. O wydarzeniach minionego roku oraz o przyszłości Widzewa rozmawialiśmy z Pawłem Młynarczykiem, prezesem łódzkiego klubu.

- Ostatnie miesiące to zawarcie układu sądowego z wierzycielami, które - jak się mówi - było warunkiem koniecznym dalszego funkcjonowania klubu, ale także ostatnie miejsce w tabeli. Większa jest radość z zawarcia układu czy troska spowodowana wynikami zespołu?
Paweł Młynarczyk: - Wzdycham w tym momencie. Układ to jest duża rzecz. Ale zmartwienie spowodowane wynikami sportowymi jest jednak większe. Nie ma co ukrywać, układ sądowy to był warunek dalszego istnienia klubu. Trzeba się cofnąć do początku roku i zobaczyć, jaka wtedy była perspektywa. Powiem szczerze, że bardzo marna. Bardzo obawialiśmy się, czy dostaniemy w ogóle licencję. Komisja Licencyjna się zmieniła, obecna jest znacznie bardziej restrykcyjna. Uwzględniła to, że utrzymaliśmy się sportowo w ekstraklasie, ale nałożyła na nas restrykcje z powodu tego, że byliśmy słabi finansowo. Założeniem Komisji było to, żeby klub się nie zadłużał bardziej. Tak się dzieje. Nie idziemy tropem Górnika czy Ruchu, którym restrykcje zaostrzono, bo Komisja uznała, że to nie idzie w dobrą stronę. U nas jest odwrotnie. Jest szansa na złagodzenie tych restrykcji. Radość z układu jest zatem bardzo duża. Bez niego, nie byłoby nas w ekstraklasie. Sytuacja sportowa jest skutkiem nałożonych na klub ograniczeń. Wierzę jednak, że teraz uda się podjąć takie działania, które finalnie przełożą się na pozytywny efekt na koniec sezonu.

- To ostatnie miejsce w tabeli to tylko wynik cięć kosztów wymuszonych przez Komisję Licencyjną? Czy też zostały popełnione jakieś błędy?
- Ostatnie miejsce wynika z poziomu sportowego drużyny. Czynników, które wpłynęły na to jest bardzo wiele. Bardzo ciężko znaleźć zawodników z kartą na ręku, gotowych grać za 5 tysięcy złotych miesięcznie. Szczególnie, że w ogóle na rynku brakuje wartościowych zawodników. Musieliśmy mocno przebudować drużynę. Nie pierwszy raz. W poprzednich sezonach udawało się utrzymać. Ten sezon jest gorszy, ale mam nadzieję, że finisz nie będzie taki zły.

- Pytałem o błędy. Zostały jakieś popełnione?
- Trudno mi jednoznacznie powiedzieć. Myślę, że jeśli testuje się w okresie transferowym ponad setkę zawodników, to wzrasta prawdopodobieństwo popełnienia błędu. Jesteśmy tylko ludźmi.

- Są osoby, które twierdzą, że błędem było zwolnienie Radosława Mroczkowskiego.
- Nie rozpatrywałbym tego kategoriach: dobra czy zła decyzja. Formuła się wyczerpała. Bardzo dziękuję panu Mroczkowskiemu za pracę, którą wykonał w Widzewie. Za to, że wziął na siebie ciężar zbudowania drużyny w trudnych warunkach. Ale w pewnym momencie chyba zabrakło wiary. Stąd ta decyzja. Nie zastanawiam się nad tym, czy tej decyzji powinienem żałować czy nie. Matematycznie porównanie trenera Mroczkowskiego z trenerem Rafałem Pawlakiem wychodzi na korzyść tego pierwszego. Ale piłka nożna to nie matematyka. Mówiąc wprost, nie traktuję tej decyzji jako błędu.

- Mroczkowski wciąż jest związany kontraktem z Widzewem. Sporo mówiło się, że może pracować w klubie w innej roli.
- Trener Mroczkowski nadal jest pracownikiem spółki i cały czas rozmawiamy z nim. Ale on nie widzi dla siebie innej roli, niż rola pierwszego trenera. Mam nadzieję, że jeśli dojdzie finalnego rozstania, to nastąpi ono w takiej atmosferze, żeby żadna strona nie czuła się pokrzywdzona. Na tym bardzo mi zależy.

- Współpracę w jakim modelu klub zaproponował Mroczkowskiemu?
- Trener dostał propozycję pracy charakterze osoby zajmującej się wyszukiwaniem młodych, utalentowanych graczy, a także kwestiami szkolenia dzieci i młodzieży. Byłaby to rola quasi dyrektora sportowego. Trener Mroczkowski ma wiedzę merytoryczną w tym zakresie.

- Jaki jest plan działania, żeby uratować zespół przed spadkiem?
- Przede wszystkim wzmocnienia. Pracujemy już nad tym, rozmawiamy z zawodnikami. Myślę, że ze względów czysto handlowych nie będę wymieniał konkretnych nazwisk. Część z nich jest znana. Natomiast trzeba pamiętać, że wciąż obwiązują nas ograniczenia transferowe. Liczymy na ich zniesienie. Złożyliśmy w zeszłym tygodniu wniosek o ich zniesienie. Wiem, że Komisja Licencyjna się nim zajęła, ale nie rozpatrzyła go jeszcze. Mam nadzieję, że nastąpi to jeszcze w tym roku. Bez tego, możemy tylko prowadzić rozmowy. Oczywiście, bardzo istotna jest kwestia finansów. To, co można było zrobić poprzez restrukturyzację kosztów, to zrobiliśmy. Doprowadziliśmy do tego, że koszty nie są wyższe od przychodów. Ale nie ma co ukrywać, pieniędzy na wzmocnienia w tej chwili nie ma. Staramy się je znaleźć, albo ewentualnie poszukać innych modeli finansowania kontraktów piłkarzy. Budżet nie jest najwyższy, ale też budżet nie koniecznie przekłada się na wynik sportowy. Pokazuje to sytuacja Zagłębia Lubin. Przewaga punktowa, jaką ma nad nami, jest o wiele mniejsza, niż proporcje w wysokości budżetu. Dwa punkty różnicy w tabeli, a różnica w wysokości budżetu kilkukrotna. Ale to nie jest tak, że pieniądze nie są ważne. Są bardzo ważne.

- Te inne modele, to rozumiem wsparcie sponsorów indywidualnych...?
- Wsparcie sponsorów, czy dogadanie się z klubem, który chciałby ograć u nas zawodnika o potencjale sportowym, który na razie nie ma miejsca w składzie. Dla nas jest kluczowa sprawa dokonania wzmocnień. Nie wyobrażam sobie, żeby ich nie było.

- Ilu zawodników chcecie zimą pozyskać?
- Chcemy wzmocnić defensywę. Przede wszystkim tu mamy dużo do zrobienia, wskazuje na to ilość straconych bramek. Także boki pomocy, środek. Trzeba wzmocnić potencjał sportowy, przy zachowaniu założenia, że chcemy wprowadzać utalentowaną młodzież. Myślę, że te ostatnie mecze pokazały, że jest postęp. Trzeba pamiętać, że ta drużyna powstawała w biegu, w sierpniu tego roku. W ekstraklasie naszymi rywalami są zespoły budowane przez 2-3 lata.

- Jaka będzie przyszłość Kevina Lafrance`a? Z Lewonem Hajrapetjanem rozwiązaliście umowę. Z Haitańczykiem będzie podobnie?
- Zobaczymy. Na razie jest na urlopie. Jak wróci, to usiądziemy i porozmawiamy z nim. Myślę, że Widzew potrzebuje zawodników, którzy będą stanowić o sile drużyny.

- Hachem Abbes jest pełnoprawnym zawodnikiem pierwszej drużyny?
- Jest przywrócony do drużyny. Ma jednak za sobą długi okres rekonwalescencji. Dostał plan indywidualnych zajęć. Myślę, że od stycznia będzie normalnie brany pod uwagę.

- Rozglądacie się też za nowym trenerem.
- Tak. Rozmawiamy zarówno z trenerami, którzy mogliby objąć stanowisko pierwszego trenera, jak i takimi, którzy mogliby wejść do sztabu i wesprzeć trenera Rafała Pawlaka swoim doświadczeniem.

- Z iloma trenerami rozmawiacie?
- Z kilkoma.

- To znaczy, że trener Pawlak na pewno nie będzie prowadził wiosną drużyny?
- Mogę zaakcentować bardzo wyraźnie, że obojętnie, jaka ostatecznie zapadnie decyzja, trener Pawlak w sztabie pozostanie.

- Może warto jasno powiedzieć: "na tego człowieka stawiamy" i umocnić go tym samym? Nie będzie miał mocnej pozycji, gdy wyjdzie na to, że szukaliście innego trenera, ale nie znaleźliście.
- Nie chcę, żeby był przekaz, że szukamy za wszelką cenę nowego trenera. Wiem, że część kibiców tego oczekuje, ale tak wcale być nie musi. Szukamy optymalnego rozwiązania. Nie chcemy robić tak, że zaangażujemy trenera z nazwiskiem, nie damy mu wzmocnień i skończy się a tym, że zrobiliśmy, co się dało, ale niestety się nie udało.

- Priorytetem jest wzmocnienie drużyny czy sztabu szkoleniowego?
- Priorytetem jest wzmocnienie drużyny kilkoma zawodnikami.

- Wiadomo, że główna przeszkoda to restrykcje transferowe. Jakie są szanse na ich złagodzenie?
- Trudno powiedzieć. Dostałem z PZPN sygnał, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty poprzez zawarcie układu. Doceniono, że poszliśmy inną drogą, niż uciekanie od długów.

- Widzew potrzebuje kasy na wzmocnienia w styczniu, ale mało kto pamięta, że w lutym trzeba będzie zapłacić pierwszą ratę układu.
- Na pewno finansowo nie jesteśmy w łatwej sytuacji. Ale jest kilka możliwych źródeł zastrzyku finansowego. Został przeprowadzony transfer Bartka Pawłowskiego. Liczymy, że z tego tytułu jakieś pieniądze do nas trafią. Cały czas mówię też o tej nieruchomości, którą staramy się spieniężyć. Oczywiście, jest też możliwość sprzedaży któregoś z zawodników w okresie transferowym.

- Wiadomo, o którego zawodnika chodzi.
- Wiadomo. To nie jest tak, że ja chcę kogoś koniecznie się pozbyć. To jest trudna decyzja. Widzę, kto ile ma w drużynie strzelonych bramek. Ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jeśli inne warianty zawiodą, to nie skorzystać z tej opcji i zamienić jednego zawodnika o wysokich umiejętnościach, jednak na kilku którzy mogą w większym stopniu wpłynąć na wynik drużyny?

- Z tą nieruchomością jest problem. Ma obciążoną hipotekę.
- Z tego, co wiem, to tam na hipotekę mógł się ewentualnie wpisać ZUS. To wszystko jest do uzgodnienia, Agata Gensieniec jest ciągle w kontakcie z ZUS i z pewnością hipoteka nie będzie przeszkodą w sytuacji, kiedy znajdzie się chętny na zakup nieruchomości.

- Co to właściwie za działka? I po co klub angażuje się w handel nieruchomościami?
- Nieruchomość kupiliśmy w okresie hossy. Liczyliśmy, że zarobimy na tym pieniądze, które zostaną przeznaczone na rozwój spółki. Myślę, że dużym problemem w polskim sporcie jest to, że kluby nie są poważnie traktowane przez banki, gdyż nie mają aktywów stałych, ani żadnych innych aktywów, które mogłyby być zabezpieczeniem np. kredytu. To by ułatwiło finansowanie działalności. Dziś w Polsce z bankami w zasadzie nie ma sensu rozmawiać. Żaden klub nie dostanie kredytu, bo jego udzielenie byłoby dla banku zbyt ryzykowne.

- Czy środki pozyskane zimą w pierwszej kolejności zostaną wydane na transfery czy na ratę układową?
- W pierwszej kolejności transfery.

- A skąd w takim razie środki na ratę?
- Nie ukrywam, że bardzo liczę na łódzki biznes. Mamy powierzchnie reklamowe na koszulce czy na bandach. Zapraszam serdecznie cały lokalny biznes do skorzystania z tej formy promocji. Będziemy chcieli zorganizować spotkanie z szefami lokalnych firm w styczniu. Mam nadzieję, że będzie pozytywny odzew. Trzeba pamiętać ostatecznie o zabezpieczeniu, które mamy.

- Jaka jest szansa na kontynuowanie współpracy z Aflofarmem?
- Rozmowy trwają. Za wcześnie mówić, jaka decyzja zapadnie. Można się jej spodziewać w styczniu. Liczymy bardzo na dalszą współpracę z Aflofarmem. To duży i bardzo stabilny partner, na którego warto stawiać.

- Wracając do układu z wierzycielami. Jego realizacja to jednak spore, coroczne obciążenie dla spółki.
- To są kwoty znaczące, jeśli chodzi o budżet klubu. Najważniejszą sprawą na dziś jest utrzymanie się w ekstraklasie. Na tym poziomie będziemy w stanie realizować układ. Przypominam, że on został zawarty po to, żeby zabezpieczyć wierzycieli. Żeby wszyscy dostali swoje pieniądze. Żeby nie było sytuacji, że Widzew zaciągnął długi i ich nigdy nie spłacił. Jeśli klub spadnie z ekstraklasy, to nie wiem, jaki będzie jego los. Na pewno nie chciałbym, żeby doszło do sytuacji, że jeden podmiot zaciąga długi, potem zostaje zamknięty, a za dwa tygodnie powstaje nowy podmiot, z tą samą nazwą i herbem, który gra w niższej lidze, ale bez długów. To jest sytuacja patologiczna. Nie budujemy w ten sposób marki klubu i przywiązania do barw klubowych. Nic nie budujemy, tylko ciągle zaczynamy od zera. Chcemy pokazać, że uczciwie pracujemy. To jest duże wyzwanie i liczę na wsparcie zarówno łódzkiego biznesu, jak i kibiców.

- W przyszłym roku doczekamy się rozpoczęcia budowy stadionu?
- W pierwszym kwartale liczę na rozpisanie przetargu. Jednym z warunków było przygotowanie Programu Funkcjonalno-Użytkowego. Ten program już jest, miasto się z nim zapoznaje. Jak tylko zostanie zaakceptowany, to nie będzie brakowało niczego.

- Oby tylko wola była. Nawet podczas debaty w TV Toya pojawiła się opinia, że żaden stadion może nie powstać.
- Nie widzę zmiany nastawienia ze strony miasta. Zawsze jednak jest jeszcze kwestia determinacji politycznej. To zawsze jest ryzyko. Też słyszałem opinie, że żaden stadion może nie powstać. Ja bardzo dużo czasu poświęcam tej inwestycji. Wierzę, że ta praca nie zostanie zmarnowana i w Łodzi powstanie obiekt, którego nie będziemy musieli się wstydzić. Bez tego nie ma rozwoju klubu.

- Jakiś czas temu z klubu płynęły komunikaty, że stadion tylko 30-tysięczny. Dziś mówi się o opcji minimum 18 tysięcy. Jak klub do tego podchodzi? Jesteście zawiedzeni?
- Minimum 18 tysięcy to też 30 tysięcy. Powiem tak, wszystkie obiekty tego typu w Polce były wybudowane z pieniędzy państwowych. Wydaje mi się, że ceny są mocno przeszacowane. Dziwi mnie trochę tryb przetargowy, który sprawia, że wykonawca właściwie z góry wie, za ile ma wybudować obiekt. Tak nie powinno być. Uważam, że to w prawie trzeba poprawić. Najważniejsze dla mnie jest, żeby to był od razu zamknięty stadion, żeby miał cztery trybuny. Jeśli będzie przy tym mniejszy, to trudno. Ważne, żeby w końcu był.

- Nie jest tak, że przykłady Gdańska czy Wrocławia pokazują, że tak duży stadion to przesada?
- Może i tak, ale nie jestem o tym do końca przekonany. Może w kontekście dnia dzisiejszego tak. Brakuje jakości w polskim futbolu. Stadiony już są, ale nie ma szkolenia i młodzieży, nie ma infrastruktury treningowej. Brakuje merytorycznego podejścia. Są orliki, ale nie odbywa się na nich szkolenie. Nie szkolimy nawet trenerów. Skoro nie ma szkolenia młodzieży, to nie ma wysokiego poziomu w lidze. Co za tym idzie, nie ma emocji. Jak w tej sytuacji oczekiwać, że stadiony będą pełne? Kto ma te emocje tworzyć? Spójrzmy na przykład Niemców, jakie pojemności stadionów tam są. Tam na mecze chodzi po kilkadziesiąt tysięcy ludzi i jest problem, żeby na stadion się dostać. Ale oni budowali piłkę systematycznie przez wiele lat. Budowali emocje, przywiązanie do klubu.

- Co by pan chciał przekazać kibicom na święta i nowy rok?
- Przede wszystkim chciałbym bardzo podziękować wszystkim tym, którzy w 2013 roku nas wspierali - wspaniałym i wiernym kibicom, Miastu Łódź, a także firmom: Aflofarm, Vigo, Deante, Magellan, TWFM, Marczak, Sheriff Security, NoBo Hotel, Syguła, Impall, Sorbona, Sailing, Marczak, Adverthouse, Kancelaria WEC, Ecorson i wszystkim pozostałym naszym sponsorom oraz vipom. Rozmawiamy też z innymi firmami i mam nadzieję, że w przyszłym roku grono naszych sponsorów się powiększy. Grudzień jest miesiącem podsumowań i tworzenia planów na przyszły rok. Mamy za sobą ciężki i pracowity rok. Efekty pracy, która została wykonana, będą widoczne w kolejnych latach. Wierzę w to. Ciężkie czasy wymagały trudnych decyzji, które często nie spotykały się ze zrozumieniem. Proszę mi wierzyć, one miały na celu dobro Widzewa. Błędy z pewnością się pojawiły. Ważne, żeby wyciągać z nich wnioski. W przyszłym roku priorytetem jest utrzymanie drużyny w ekstraklasie, rozpoczęcie budowy nowego stadionu, a także dalsze rozwijanie szkolenia dzieci i młodzieży. Liczę na wsparcie kibiców i wszystkim im życzę wesołych świąt.

Tomasz Andrzejewski