Pinheiro: "Nie mam nic do trenera Michniewicza"
 
Niedziela, 24. lipca 2011, godz. 23:38

Najbliższy sezon pokaże, jaka jest prawdziwa wartość Bruno Pinheiro. Trener Andrzej Kretek uważał go za jednego z najlepszych piłkarzy w swoim zespole, z kolei trener Czesław Michniewicz nie widział dla niego miejsca w składzie. Przy nowym trenerze okaże się, czy rację mieli ci, którzy upominali się o Portugalczyka w rundzie wiosennej.

- Jak trener Czesław Michniewicz odchodził z Widzewa, to w Portugalii wystrzeliły szampany?
Bruno Pinherio: - Tak nie było. Faktem jest, że nie miałem okazji dużo grać u trenera Michniewicza. Nie było dla mnie miejsca. Ale trener zrobił jednak w klubie kawał dobrej roboty i wszyscy powinni być mu wdzięczni za rezultaty, jakie osiągnął z drużyną.

- Nie ucieszyłeś się ze zmiany trenera?
- Stworzyło się dużo szumu między mną a trenerem Michniewiczem. Tymczasem ja naprawdę nie mam nic do niego, nie mam żadnych pretensji, że mnie nie wystawiał. Patrzę na to inaczej. Jestem mu wdzięczny za to, czego się u niego nauczyłem. Zresztą, skąd wiesz, że w nowym sezonie nie dostałbym nowej szansy? Jak bym miał nadal pracować z Michniewiczem, to nie miałbym z tym żadnego problemu.

 - Tak dyplomatycznie się wypowiadasz na temat trenera, a trener nie zawsze tak mówił o tobie. Kiedyś na konferencji prasowej wyliczał, że Pinheiro to zagrał w kadrze tylko kilka razy, a Mroziński kilkadziesiąt razy.
- Nie wiem, dlaczego tak powiedział. To nie była prawda. Ja nie grałem 7 razy w reprezentacji, tylko 32 razy. Mam dokument z federacji, który to potwierdza. Nie wiem, dlaczego trener tak wtedy powiedział. Może miał słabszy dzień? Pewnie dał się ponieść emocjom. Nie robię z tego problemu. Ze mną Michniewicz był cały czas szczery. Jeden minus to tamta wypowiedź z konferencji.

- Nie wiem, czy to była kwestia emocji. Trener przyszedł na konferencję z wydrukami ilości meczów twoich i Piotra Mrozińskiego. Spodziewał się, że dziennikarze będą o ciebie pytać...
- Nie wiem, jakie były intencje trenera. Ja mam dokument, który mówi wyraźnie, że w różnych reprezentacjach Portugalii rozegrałem ponad 30 meczów. Ale nie chcę już tego tematu roztrząsać. To nie był pierwszy w piłce przypadek, że trener nie stawia na zawodnika. Nie ma co robić z tego tragedii. Może też zabrakło komunikacji. Jak jej nie ma, to tworzą się nieporozumienia. Ale żadnej nienawiści między nami nie było, media to wyolbrzymiły.







- Być może to, że dziennikarze i kibice upominali się o ciebie, paradoksalnie zaszkodziło ci w relacjach z trenerem?
- Na to pytanie powinien odpowiedzieć trener Michniewicz. Być może był wtedy pod wpływem presji? Jednak wydaje mi się to mało prawdopodobne, bo jest to doświadczony i profesjonalny trener. Nie wiem, czy sugerował się tym co mówią media. Ja jestem wdzięczny za zainteresowanie kibiców i mediów, bo dzięki temu nie czułem się sam, opuszczony. Dzięki kibicom poradziłem sobie z tym, a byłem przytłoczony tym wszystkim: kontuzją, nieporozumieniami z trenerem.

- To jest duży kredyt zaufania ze strony kibiców... Do spłacenia w najbliższym sezonie?
- Zdecydowanie tak, biorę to na swoją odpowiedzialność. Będę chciał jeszcze lepiej prezentować się w tym sezonie, choć zacząłem treningi o dwa tygodnie później, niż moi koledzy z drużyny. Jednak jestem zmobilizowany dzięki kibicom, którzy we mnie wierzą. Kibice są dla mnie bardzo ważni, pomogli mi przetrwać trudne chwile. Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie, które dostałem przez Facebooka czy w komentarzach na "Widzewiaku".

- Skoro już wspomniałeś o Facebooku. Był taki moment, że napisałeś tam, że kończy się twoja kariera w Widzewie. Z czego to wynikło? Ktoś zasugerował ci to lub wprost powiedział?
- Nie, to musiało zostać źle zrozumiane. Chodziło o to, że to był koniec sezonu 2010/2011, a nie koniec mojej kariery w Widzewie. Mam umowę podpisaną do 2013 roku, więc to byłoby niemożliwe.

- Czyli nie było żadnej rozmowy na ten temat z trenerem czy kimś z władz klubu, w której byś usłyszał, że masz sobie szukać innego klubu?
- Nie było takiej rozmowy. Ale był taki moment w czasie urlopu, że trener Michniewicz miał podpisać 3-letnią umowę. To był moment niepewności, wyczekiwania co dalej. Czekałem aż zapadnie decyzja.

- Czyli jednak czułeś, że gdyby został Michniewicz, to nadal byś nie grał.
- Gdy trener Michniewicz trafił do Widzewa, trzeba było szybko zbierać punkty, to było najważniejsze. Kto wie, czy w nowym sezonie trener by nie stworzył innej strategii gry, w której byłbym potrzebny drużynie. Wierzę, że mogłoby tak być.

- Jak dowiedziałeś się, że trenerem będzie Radosław Mroczkowski to cieszyłeś się z tego powodu? Znasz go z meczów Młodej Ekstraklasy.
- Rzeczywiście, miałem okazję poznać trenera w Młodej Ekstraklasie. Rozmawiałem z nim kilka razy, poznałem jego mentalność, jeśli chodzi o grę i uważam, że jest dobrym trenerem. Wiem, że wykona dobrą robotę. Dużo zależy też od zawodników, od tego czy będziemy w stanie współpracować i stworzyć zespół.

- Czy można powiedzieć, że wraz z tą zmianą zaczęło się dla ciebie nowe życie w Widzewie?
- Zaczynam teraz od zera, tak jak reszta moich kolegów. To, że poznałem trochę trenera w Młodej Ekstraklasie, to nie znaczy, że od razu będę grał w pierwszej jedenastce. Wszystko zależy od tego, jak będę się prezentował na boisku.

- Skoro tak, to jednak nie zaczynasz z równego poziomu. Koledzy rozpoczęli treningi kilkanaście dni przed tobą.
- Miałem problemy zdrowotne, na to wpływu nie miałem. Cały urlop poświęciłem na rehabilitację. Zacząłem ją jeszcze przed urlopem, z doktorem Domżalskim, który bardzo mi pomógł i potem też śledził proces mojej rehabilitacji w Portugalii, za co jestem my bardzo wdzięczny. W mojej ojczyźnie korzystałem też z usług jednego z najlepszych w Europie ortopedów - doktora Antonio Noronha, który współpracuje z Realem Madryt. Wszystko po to, żeby przerwa w treningach była jak najkrótsza.

- W zeszłym sezonie grałeś u trenera Kretka przeważnie jako defensywny pomocnik. Teraz jest w kadrze mniej stoperów, więc mógłbyś wrócić na tą pozycję. Która opcja bardziej by ci odpowiadała?
- Jestem przede wszystkim obrońcą, ale rozegrałem bardzo wiele meczów jako defensywny pomocnik, nie tylko w Widzewie. Jestem gotowy grać tam, gdzie trener będzie mnie widział. Wolałbym jednak grać cały sezon na tej samej pozycji, bo to są zupełnie inne zadania, na które trzeba się przestawić.

- Liga polska jest bardziej siłowa, niż cypryjska czy portugalska? Pytam dlatego, że być może to był jeden z powodów, dla którego trener Michniewicz nie widział dla ciebie miejsca w środku obrony...
- Oczywiście. Liga portugalska różni się od polskiej, na wyższym poziomie jest taktyka i technika. Tu gra się bardziej siłowo, także bardziej intensywnie. Być może dlatego często w drugich połowach meczów pada tak wiele bramek. Tworzy się więcej wolnego miejsca do grania, można robić szybkie kontry.

- Trener Michniewicz bardziej widział w roli stopera Maderę, Szymanka czy Zalepę. Zawodników o dobrych warunkach fizycznych.
- To jest tendencja we wszystkich polskich klubach. W Wiśle Kraków bardzo dobrze radził sobie Bunoza, a tymczasem został odsunięty. Ja uważam, że może grać jeden zawodnik silny fizycznie i jeden dobry technicznie. Jak w Barcelonie, gdzie jest Puyol i Pique. Jeden dobry technicznie, drugi grający siłowo. Tak samo w Chelsea i w większości drużyn, które grają ofensywną piłkę.

- Grasz już w Łodzi od roku. Można powiedzieć, że zadomowiłeś się w tym mieście? Co ci się tu podoba, a co nie?
- Najgorsza jest zima, którą ciężko znosiłem. Poza tym, nie narzekam na nic. Jestem wdzięczny za opiekę menadżerowi, który cały czas jest na miejscu. Jestem wdzięczny też kolegom, którzy wspaniale mnie witali w szatni i cieszyli się, że wróciłem. Oczywiście także kibicom, którzy od samego początku mieli na mnie bardzo duży wpływ, od pierwszego meczu. To jest dla mnie najważniejsze. Wiem, że liczą na mnie.

- A co możesz powiedzieć o samym mieście?
- Największym minusem są drogi. Poza tym, w lecie jest super, jest dużo miejsc, gdzie można posiedzieć. A zimą wolę siedzieć w domu i nigdzie się nie ruszać.

- Skoro narzekasz na drogi, to nie lepiej było kupić auto terenowe, a nie sportowego mustanga?
- Po roku spędzonym tutaj chyba inaczej bym zdecydował. Choć zakup mustanga to było moje marzenie. Tutaj był tańszy, niż w Portugalii.

- Dlaczego akurat mustang?
- To jest normalny samochód. Ale dla mnie był marzeniem od dziecka. Miałem zdjęcie tego samochodu powieszone w pokoju. To nie ten sam model, tamten to był eleanora, ale on był droższy. Był taki serial amerykański "Knight Rider" (w Polsce "Nieustraszony" - przyp. red), to tam mi się spodobało to auto. Amerykański styl.

- Oprócz futbolu, motoryzacja to też twoje hobby?
- Oprócz piłki nożnej moim hobby jest... piłka nożna. Żyję tym przez cały czas. Lubię śledzić wszystko, co jest związane z piłką nożną. Także polską ligę. Jestem na bieżąco.

- Bardziej liga polska czy portugalska cię ciekawi teraz?
- Teraz? Polska liga jest numerem jeden, bo w niej gram. Ale oczywiście śledzę, co się dzieje w Portugalii, Hiszpanii czy Anglii. W innych krajach kibicuję głównie Portugalczykom. Realowi Madryt, gdzie jest Mourinho, czy teraz Chelsea, gdzie pracuje Villas-Boas.

- Łatwiej byłoby ci śledzić wydarzenia w polskiej lidze, gdybyś nauczył się języka polskiego.
- Nauczę się. Już sporo rozumiem, próbuję też mówić. Z czasem będzie coraz lepiej. Problem jest tylko z tymi słowami, które brzmią jak portugalskie, a znaczą coś zupełnie innego.

- Pierwsze polskie słowo które poznałeś?
- W obcym języku zwykle najpierw poznaje się te słowa, których nie zacytujesz. Oprócz nich szybko złapałem też zwroty boiskowe, często stosowane na treningach i meczach.

Tomasz Andrzejewski