
Dudu: "Na karnawał do Rio mnie nie ciągnie"
Wtorek, 19. października 2010, godz. 23:37

Do Polski przyjeżdża bardzo wielu piłkarzy z Brazylii, ale niewielu staje się naprawdę wyróżniającymi się postaciami w tej lidze. Do takich bez wątpienia należy Dudu. Na boisku wyróżnia się nie tylko oryginalną fryzurą.
- Co to za trzy paski wyciąłeś sobie na głowie. Opowiedz historię tych pasków
Dudu: - Nie ma w tym żadnego przesłania, chciałem mieć po prostu oryginalną fryzurę. Idąc do fryzjera, powiedziałem żonie, że chce zrobić sobie dwa paski, a żona powiedziała, żebym zrobił trzy, to będzie lepiej wyglądało. Mnie się podoba, żonie też, także jest ok.
- Tylko sponsor techniczny Widzewa może na to krzywo patrzeć. Trzy paski kojarzą się z ich konkurencją...
- (śmiech) Nie, nie. Ja w ogolę nie miałem takich intencji, chodziło tylko o oryginalną fryzurę i nic poza tym. Chociaż koledzy śmieją się ze mnie, że reklamuję Adidasa. Ale nic z tych rzeczy. Żadnej umowy z Adidasem nie mam, zresztą gram w butach innej firmy.
- Fryzurę masz oryginalną. Przebyłeś też oryginalną drogę. Do Polski przyjeżdża wielu Brazylijczyków, ale raczej nie z Bułgarii.
- No cóż, tak wyszło. Skończył mi się kontakt w Bułgarii. Mogłem go przedłużyć, ale chciałem szukać nowych wyzwań i trafiłem do Polski. Tu jest dużo lepiej, dużo lepsza liga. Cieszę się, że tak to się potoczyło i jestem tu, gdzie jestem.
- Liteks, z którego odszedłeś, niedługo potem został mistrzem Bułgarii. - Gratuluję im tego sukcesu. Muszę jednak przyznać, że wątpię, by w Łoweczu powstał naprawdę wielki klub. Choć jest tam wielu ludzi, którym na tym zależy, ale ogólnie brakuje tam po prostu klimatu dla piłki. To niewielkie miasto w górzystej części Bułgarii. Większość kibiców wciąż identyfikuje się bądź z Lewskim, bądź z CSKA, gdyż te zespoły od lat dominowały w bułgarskim futbolu. - Jak z Bułgarii trafiłeś do Polski? - Nie do końca z Bułgarii. Podczas wakacji w Brazylii, poznałem na jednym z turniejów z Edsona. Oczywiście znałem go wcześniej, bo grał w Corinthians, któremu kibicuje od zawsze. Ale wtedy dopiero osobiście go poznałem. On przekazał DVD z moimi występami menedżerowi Krzysztofowi Jakubczakowi, który z kolei załatwił mi testy w Widzewie. Pojechałem na dwa mecze, rozgrywane w czasie zgrupowania w Austrii i widocznie wypadłem dobrze, bo zostałem. - Ostatniego lata razem z tobą przyleciał na testy do Widzewa Brazylijczyk Deleu. To twój znajomy? - Znałem go, bo widziałem kilka meczów z jego udziałem. Ale to znowu Edson załatwił jego przyjazd do Polski. Teraz Edson skończył już grać w piłkę i zajmuje się właśnie wyszukiwaniem w Brazylii utalentowanych piłkarzy. Deleu w Łodzi nie został. Trafił do Lechii Gdańsk i radzi sobie. - Ty za to wciąż nie masz rodaka w zespole. - Nie mam, niestety. Dobrze, że jest Bruno Pinheiro, z którym mogę pogadać po portugalsku. Po polsku niestety mówię słabo, po angielsku też. Ale uczę się. |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
- Po polsku idzie ci coraz lepiej...
- Poczekaj jeszcze 2-3 lata, to będę mówił już dobrze. Mam w Łodzi przyjaciela, który doskonale mówi po polsku i portugalsku. Razem z Bruno uczymy się od niego, uczą się też nasze żony.
- Na początku pobytu w Polsce było chyba jeszcze trudniej. Nie było Bruno, w ogóle w klubie nikt nie mówił po portugalsku, a ty nie rozumiałeś po polsku.
- Trochę rozumiałem. Bo język bułgarski wcale tak bardzo nie różni się od polskiego. Ale najważniejsze, że język futbolu jest uniwersalny. Poza tym, na początku pobytu w Polsce bardzo mi pomagał mój menedżer Krzysztof Jakubczak. Wynająłem mieszkanie w pobliżu jego biura i jak miałem jakiś problem, to pomagał mi albo on, albo jego pracownicy.
- Czyli nie czułeś się osamotniony?
- Nie, szczególnie, gdy była ze mną żona. Poza tym, zamieszkałem w apartamentach na Księżym Młynie, gdzie mieszkają również moi koledzy z drużyny Ugo Ukah i Krzysztof Ostrowski. Wcześniej mieszkał tu też Jarek Bieniuk, a teraz z kolei Bruno Pinheiro. To fajnie, że koledzy mieszkają tak blisko. Możemy po treningu iść razem choćby na obiad.
- Podoba ci się Łódź?
- Bardzo mi się podoba. Szczególnie te pofabryczne budynki. Jestem pod wrażeniem Manufaktury, którą często z żoną odwiedzamy. Głównie chodzimy do restauracji. Czasem do kina, ale tylko jak jest jakiś portugalski film, bo po polsku czy angielsku niewiele jeszcze rozumiemy.
- W Polce gra wielu Brazylijczyków. Oprócz wspomnianego Deleu, znasz się lepiej z którymś?
- Pewnie. Koleguję się choćby z Marcelo i Bruno z Polonii. Jak jest dzień wolny to czasem jadę do Warszawy i spotykamy się na kolacji z naszymi żonami. Znam też Clebera z Wisły czy Ediego z Korony. On z kolei kilkakrotnie odwiedzał mnie w Łodzi.
- Planujesz długo grać jeszcze Polsce?
- Na razie nie zastanawiam się nad tym. Podoba mi się w Polsce, w Łodzi. Kibice Widzewa są fantastyczni i robią na mnie wielkie wrażenie. Bóg zdecyduje, czy zostanę tu jeszcze rok czy dziesięć lat.
- Jesteś bardzo wierzący...
- O tak, religia w moim życiu jest bardzo ważna. Cała moja rodzina jest bardzo wierząca.
- Masz dużą rodzinę?
- Nie. Tylko rodziców, dwóch braci i siostrę. Bracia grają w piłkę, ale tylko amatorsko. Zawodowo pracują w policji, a siostra jest nauczycielką.
- Śledzą twoje występy?
- Tak, za pośrednictwem internetu. Poza tym, jak jadę do domu, to zabieram ze sobą płyty DVD z nagranymi meczami.
- Jak lecisz do Brazylii to pewnie wpadasz też do Rio de Janieiro na słynny karnawał...?
- Nie, nie. Nie ciągnie mnie tam. Może wezmę w nim kiedyś udział, ale póki gram w piłkę w Europie, będzie trudno. Karnawał w Rio odbywa się w lutym, a wtedy jest okres przygotowawczy i trzeba ciężko trenować. Przyznam się, że w karnawale w Rio nigdy nie brałem udziału. Udało mi się za to zobaczyć nie mniej żywiołowy karnawał w Salvador da Bahia. Miałem taką możliwość, gdy grałem w Vitorii Salvador. Stan Bahia jest nieco na południe od mojego rodzinnego Paraiba, ale od Rio to i tak dość daleko.
- To właśnie pochodzenie podkreśla twój przydomek - Dudu Paraiba.
- Tak, pierwsze część to zdrobnienie od mojego imienia - Eduardo, natomiast Paraiba to stan, z którego pochodzę.
- Oprócz charakterystycznego przydomka, kibicom dałeś się poznać również z tego, że doskonale wykonujesz rzuty wolne...
- Dużo ćwiczę ich wykonywanie. Robię to właściwie niemal na każdym treningu, czasem też zostaję jeszcze po zajęciach, żeby poćwiczyć wrzutki czy strzały z rzutów wolnych. Trenerzy wyznaczyli mnie do wykonywania tych stałych fragmentów gry i ja staram się to robić jak najlepiej. Chociaż jeszcze trochę brakuje mi do Edsona, który robił to perfekcyjnie. Pod tym względem, staram się właśnie na nim wzorować. Czasem oglądam na YouTubie, jak Edson strzelał z rzutów wolnych i staram się robić to podobnie.
Tomasz Andrzejewski
Copyright © 1998 - 2009 "Widzewiak". All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.