Kasprzak: "Widzew wciąż ma wielką renomę"
 
Wtorek, 5. stycznia 2010, godz. 14:10
Bezpośrednim zapleczem drugiej drużyny Widzewa jest zespół startujący w lidze juniorów starszych. Prowadzi go trener Maciej Kasprzak. Młodzi widzewiacy w lidze wojewódzkiej na półmetku zajmują czwarte miejsce w tabeli, za ŁKS, GKS Bełchatów i Ceramiką Opoczno. Z drużynami z czołówki młodzi widzewiacy przegrali jednak tylko na wyjeździe w Bełchatowie. Pewnie w tabeli byliby wyżej, ale w ostatniej kolejce stracili niespodziewanie punkty z Włókniarzem Zelów.

Maciej Kasprzak: - Gdybyśmy mieli do dyspozycji wszystkich zawodników, którzy wywodzą się z naszego rocznika, na pewno wynik sportowy byłby lepszy. Czołowi piłkarze z naszego rocznika grają jednak w czwartoligowych rezerwach. W rundzie jesiennej graliśmy głównie chłopakami z rocznika 1992 i 1993, czyli nie najstarszymi, 18-latkami, którzy mogą występować w rozgrywkach. Jednak nie miejsce w tabeli jest najważniejsze w tej kategorii wiekowej.

- Co zatem liczy się dla pana najbardziej?
- Przede wszystkim wychowanie ciekawych i perspektywicznych piłkarzy, którzy będą mogli w przyszłości zasilić zespół rezerw, a następnie przebić się nawet jeszcze wyżej. Dla tych młodych zawodników możliwość gry w drużynie czwartoligowej, gdzie pojawiają się często zawodnicy z szerokiej kadry pierwszego zespołu, to niewątpliwie wyróżnienie i szansa.

- O jakiej grupie zawodników mówimy?
- Jeśli policzyć wszystkich piłkarzy, którzy przewinęli się przez mój zespół, a teraz są w kadrze drugiej drużyny, to będzie ich ponad dziesięciu. Zacznę od Mikołaja Zwolińskiego i Damiana Ceglarza. Pierwszy już grał mecze w pierwszej lidze, a drugi jest podstawowym zawodnikiem rezerw i coraz częściej pojawia się w szerokiej kadrze Pawła Janasa. Natomiast Jaromir Bergiel, Jakub Bartkowski, Aleksander Ślęzak, Konrad Przybylski, to zawodnicy, którzy regularnie są w kadrze czwartoligowych rezerw. Ponadto trochę meczów w zespole Piotra Stokowca zaliczyli także Mateusz Wiśniewski, Piotr Baryła i Artur Waleski. Sa jeszcze Michał Łągiewczyk i Sylwester Kajda, którzy balansują pomiędzy drużyną rezerw, a zespołem juniorów starszych.

- Czy do drużyny zgłaszają się i przychodzą piłkarze z innych klubów?
- Owszem, takich sytuacji nie brakuje. Ostatnio przyszedł do nas Patryk Frankowski, ciekawy chłopak z UKS SMS Łódź. Widzew wciąż ma wielką renomę i młodzi chłopcy chcą w nim grać. Chociaż zdecydowanie łatwiej jest sięgnąć po zawodnika 12-13 letniego, za którego jeszcze nie trzeba płacić ekwiwalentów pieniężnych, których w przypadku starszych piłkarzy, kluby już się domagają.

- Kogo zdecydowanie można wyróżnić w zespole juniora starszego?
- Chciałbym zwrócić uwagę na dwóch zawodników. Pierwszy to Michał Zarzycki. Przebojowy, bardzo dobry technicznie, ambitny chłopak. To właśnie on zrobił akcję, po której Jaromir Bergiel doprowadził w ostatniej minucie do wyrównania w meczu derbowym rezerw. Kolejny piłkarz jest u nas niedawno, a przyszedł z zespołu Marka Grzeszczakowskiego. To Michał Radecki, były zawodnik Broni Radom. Ma zadatki na bardzo dobrego środkowego pomocnika, świetne warunki fizyczne i chęć do pracy. Ci dwaj piłkarze są wiodącymi postaciami w mojej drużynie.

- Jak ocenia pan warunki w jakich trenujecie i jakie są plany na rundę wiosenną?
- Warunki z każdym rokiem się poprawiają. Oczywiście stałym problemem jest brak płyty z naturalną nawierzchnią, ale myślę, że i ta sprawa niebawem zostanie rozwiązana. Jeśli chodzi o drużynę, to przede wszystkim chcemy sięgnąć po kolejną grupę zawodników, którzy wypełnią lukę po wspomnianych piłkarzach, którzy już przeszli stopień wyżej.


W środę opublikujemy również rozmowę podsumowującą rundę jesienną z trenerem drużyny juniorów młodszych - Markiem Grzeszczakowskim.

Robert Borkowski