Eduardo: "Widzew będzie silnym zespołem"
 
Poniedziałek, 30. listopada 2009, godz. 21:40

Brazylijski piłkarz Widzewa - Carlos Eduardo de Souza, znany jako "Dudu" - może zaliczyć rundę jesienną sezonu 2009/2010 do udanych. Ściągnięty niemal tuż przed zamknięciem okienka transferowego, z marszu przystąpił do spotkania derbowego z ŁKS i był w nim jednym z najlepszych piłkarzy na boisku. Wcześniej grał w Liteksie Łowecz, klubie, z którym Widzew stoczył dramatyczny pojedynek w europejskich pucharach. W Bułgarii łodzianie polegli 1:4 i w rewanżu nie dawano im wielkich szans. Zdołali jednak odrobić straty, a chociaż w dogrywce widzewiacy słaniali się na nogach, a goście marnowali stuprocentowe okazje, doszło do rzutów karnych. W tej próbie nerwów lepsi okazali się gospodarze.

- Jaki to klub Litex Łowecz? Występuje w cieniu takich potęg, jak kluby ze stolicy CSKA i Lewski...
Eduardo: - W Łoweczu zebrała się grupa ludzi, którym bardzo zależy na dobrych wynikach, ale brakuje tam klimatu dla wielkiej piłki. To niewielkie miasto w górzystej części Bułgarii. Dużo kibiców wciąż kibicuje bądź Lewskiemu, bądź CSKA, gdyż te zespoły od lat dominowały w bułgarskim futbolu. W każdym razie pojedynek z Widzewem jest tam jeszcze od czasu do czasu wspominany.

- Jakimi względami kierowałeś się zmieniając klub z Łowecza na Widzew?
- Przede wszystkim zaufałem mojemu menadżerowi Krzysztofowi Jakubczakowi, który przekonał mnie, że Widzew jest silnym klubem i ma w planach awans do Ekstraklasy. Poza tym, mój przyjaciel z boiska Edson również rekomendował mi ten klub.

- Jak zatem oceniasz te kilka miesięcy, które spędziłeś w Łodzi. Powiedz coś o twoich wrażeniach odnośnie miasta, ludzi...
- Jestem naprawdę mile zaskoczony. Do miasta jeszcze nie zdążyłem się przyzwyczaić, gdyż jest zupełnie inne niż te, które są w mojej ojczyźnie. Jednak zarówno ja, jak i moja partnerka Arabelly, coraz lepiej czujemy się w Łodzi.

- Czy Arabelly ogląda twoje spotkania ligowe w Łodzi?
- Oczywiście, jest na każdym meczu. Nawet przychodzi także na spotkania sparingowe. Jesteśmy w mieście tylko we dwoje.

- Czujecie się bardzo osamotnieni?

- Akurat nie jest tak źle. Mieszkamy w apartamentach na Księżym Młynie, a moimi sąsiadami są Ugo Ukah, Jarosław Bieniuk i Krzysztof Ostrowski, którzy mieszkają w tym samym bloku.

- Czy jesteś zadowolony ze swojego mieszkania?
- Oczywiście. Warunki mieszkaniowe mam doskonałe, nie mogę narzekać. Mieszkam w bardzo ładnej okolicy, gdzie są ciekawe budynki, chyba z dawnych czasów.









- To fabryka zbudowana przez Karol Scheiblera, niemieckiego przemysłowca w drugiej połowie XIX wieku...
- Takie budynki widziałem też w Manufakturze, którą już kilka razy odwiedziłem ze swoją sympatią.

- To znowuż inne zabudowania fabryczne, świadczące o przemysłowej historii miasta, które znane jest z dużej liczby fabryk. Jakie wrażenie zrobiła na tobie Manufaktura?
- Duże. Wcześniej nie spotkałem się z podobnym miejscem. Bardzo podobało mi się, że w jednym miejscu jest tyle kawiarni, sklepów i mimo tego, że jest sporo ludzi, nie czuje się tłoku.

- Wróćmy zatem do sportowej strony twojego pobytu w Łodzi. Pierwszy mecz rozegrałeś przeciwko ŁKS i od razu zdobyłeś serca kibiców.
- To był taki mecz z marszu, niewiele miałem wspólnych treningów z zespołem i grałem trochę indywidualnie, pokazując na co mnie stać. Najważniejsze, że wygraliśmy, bo mecz nie układał się dla nas dobrze. Jednak wspomnienia z tego pojedynku mam wspaniałe. Taki debiut to było coś wspaniałego.

- Dogrywałeś mecz na ostatnich nogach, łapały cię skurcze.
- Tak, siłę jeszcze miałem, ale pracy odmówiły mięśnie. Mimo tego starałem się pilnować swojej strony boiska w obronie, chociaż wiem, że przydarzyły mi się błędy.

- Jesteś jednak chyba nastawiony mentalnie na grę ofensywną. Często włączasz się do ataku i stwarzasz przewagę liczebną. Chwalił cię za to były, świetny boczny obrońca Widzewa, Krzysztof Kamiński.

- To chyba zakodowane ma każdy Brazylijczyk! Atakować i pomagać zespołowi w zdobywaniu goli.

- Jakie są derby w Brazylii? O meczach Flamengo - Fluminese krążą legendy.

- Niewątpliwie jest to wielkie wydarzenie dla całego Rio de Janeiro. Flamengo to klub, któremu bardziej kibicują robotnicy, ludzie z niższych klas społecznych. Za to fani Fluminese rekrutują się z zamożniejszych przedstawicieli tego miasta. Ale oczywiście to nie jest reguła. Kibice w Europie nie mają takiego kontaktu z piłką w Ameryce Południowej i dla nich wydarzeniami są derby Mediolanu, Rzymu, Madrytu lub Londynu. Jednak nie tylko derby Fla - Flu wzbudzają takie emocje. Przecież kiedy dochodzi do derbów w Sao Paulo, pomiędzy Corinthians a FC Sao Paulo ciśnienie w mieście również się podnosi. A sę jeszcze derby w takich miastach jak Bahia, Minas Gerais, Paraiba. Brazylia to wielki kraj i mnóstwo drużyn oraz chłopaków kopiących piłkę.

- Jakie masz plany związane z twoją dalszą karierą?
- Teraz za wcześnie o tym mówić. Podpisałem kontrakt z Widzewem. Za pół roku pewnie zagramy w Ekstraklasie, mam nadzieję, że równie dobrze będzie nam tam szło. Drużyna już teraz jest silna, a jeśli jeszcze zostanie wzmocniona, to kibice będą mieli powody do zadowolenia.

Robert Borkowski