Grzelczak: "Wracam do Widzewa, żeby grać"
 
Czwartek, 18. czerwca 2009, godz. 10:01

Po zdobyciu tytułu króla strzelców drugiej ligi wschodniej, o Piotrze Grzelczaku zaczęło być głośno. W Widzewie co prawda rozegrał wcześniej 24 mecze, ale nie zdobył żadnego gola. Jak sam twierdzi, brakowało mu wsparcia trenera, które dostał w Pelikanie od Jarosława Araszkiewicza. Po udanym sezonie na zapleczu pierwszej ligi, zawodnikiem zaczęła się interesować nawet Legia, a jego menadżerem został świetnie znany w Łodzi Paweł Wojtala.

- Strzeliłeś w poprzednim sezonie 18 bramek i twoja wartość jako napastnika znacznie wzrosła. Niewątpliwie jesteś zadowolony ze swojego ostatniego sezonu...
Piotr Grzelczak: - Oczywiście, że to mój najlepszy sezon. Nabrałem pewności siebie i mogłem przede wszystkim dużo grać. Myślę, że jestem na dobrej drodze w mojej karierze. Chcę dalej się rozwijać i jeśli mam wrócić do Widzewa, a bardzo tego chcę, to mam nadzieję, że nie po to, by siedzieć na ławce. Wtedy to, co zyskałem przez ten rok, mogłoby bezpowrotnie przepaść.

- Podobno twoją osobą interesowali się skauci Legii Warszawa?
- To prawda. Obserwowali mnie podczas kilku spotkań, ale osobiście nikt z Legii ze mną się nie kontaktował.

- Trener Jarosław Araszkiewicz stwierdził, że wykonałeś świetnie swoje zadanie w Łowiczu.
- Przede wszystkim chcę podziękować trenerowi Araszkiewiczowi za to, że postawił na mnie. Sporo też od niego się nauczyłem. Podpowiadał mi, jak należy zachować się w niektórych sytuacjach pod bramką.

- Twoim menadżerem jest były widzewiak, uczestnik rozgrywek Ligi Mistrzów, Paweł Wojtala. Jak układa się wasza współpraca?
- Pana Wojtalę bardzo cenię jako menadżera i człowieka. Współpracujemy zgodnie i widać, że to ktoś znający się na futbolu. Jestem zadowolony, że właśnie on mnie reprezentuje.

- Czyli nadchodzi dla ciebie czas na pokazanie trenerowi Pawłowi Janasowi, że Piotr Grzelczak może być wartościowym partnerem dla Marcina Robaka...
- Dołożę wszelkich starań, żeby tak się stało. Moim marzeniem, jako wychowanka tego klubu, jest występować w nim. Nieważne w której lidze, pierwszej czy w ekstraklasie. Teraz wszystko w moich rękach, a raczej w nogach i w głowie, żeby przekonać do siebie naszego trenera.


Robert Borkowski